MENU

Żeglarstwo przez „duże Ż”. 24 godziny na pokładzie Pogorii

2025-08-22
Żeglarstwo przez „duże Ż”. 24 godziny na pokładzie Pogorii
Foto: Leszek Kostański

Kiedy żeglujemy na jednej klasie i doskonalimy w niej swoje umiejętności, często wydaje nam się, że osiągamy szczyt własnych możliwości. A jednak – dopiero spróbowanie innych form żeglarstwa otwiera oczy na to, jak bogata i różnorodna jest ta pasja. Krótki, 24-godzinny rejs dla Kadry Narodowej PZŻ na pokładzie żaglowca Pogoria miał dokładnie taki cel: poszerzyć horyzonty, pokazać nowe doświadczenie, zaszczepić ziarenko, które – być może – zaowocuje w przyszłości.

Od niepewności do zachwytu

Niedzielny poranek. Na kei w Gdyni pojawia się grupa młodych zawodników – reprezentantów Kadry Narodowej Polskiego Związku Żeglarskiego. Wśród nich jest grupa juniorów z klasy iQFOiL, Jakub Balewicz z klasy Formula Kite, czy Anna Zwara, Ambasadorka PGE Sailing Team Poland, która z Ewą Lewandowską żegluje na 49erFX. Znużeni, niepewni, część z nich może nawet przymuszona przez trenerów czy rodziców. Większość z nich zna jedynie świat regatowych łódek – szybkich, zwrotnych, wymagających. To dla nich codzienność. Niektórzy w swoich klasach nie mają steru, a nawet masztu. Co czekało ich teraz?

W poniedziałek rano ci sami ludzie, choć zmęczeni i niewyspani, schodzili z pokładu z szerokimi uśmiechami. Bo w międzyczasie wydarzyło się coś wyjątkowego.

Już pierwsze godziny rejsu obfitowały w niespodzianki. Uczestnicy poznawali żeglarskie słownictwo, które brzmiało egzotycznie i tajemniczo: grotmaszt, bezanmaszt, kliwry, sztaksle, żagle rejowe. Był też kubryk dziobowy, kambuz, a nawet… „rękaw” – niektórzy właśnie w nim dostali przydział koi. W świecie dużego żaglowca nic nie jest takie samo jak na małej regatowej łódce. Młodzi zawodnicy szybko przekonali się, że żeglarstwo to nie tylko manewry i prędkość. To także ceremoniał morski – podniesienie bandery o poranku, alarmy ćwiczebne, jak również zwracanie się do kapitana w sposób należny tradycji.

Wachty, kambuz i choroba morska

Na Pogorii czas dzieli się na wachty. Niezależnie od tego, czy jest środek dnia, czy noc – trzeba pełnić służbę, sterować, obserwować horyzont, uzupełniać dziennik pokładowy, a czasem po prostu walczyć z sennością. Dla wielu największym wyzwaniem okazała się nocna wachta – zimny wiatr, ciemność, falowanie Bałtyku. Dla innych próby spania w rozbujanych kojach, które niekiedy kończyły się lądowaniem na podłodze.

Foto: Leszek Kostański

Do tego doszła kambuzowa codzienność: zmywanie, noszenie naczyń, podawanie zupy. Dla jednych była to uciążliwość, dla innych – kolejna lekcja pokory. A gdzieś w tle czekał Bałtyk – zimny, wzburzony, z wiatrem niejednokrotnie przekraczającym 20 węzłów. Wielu uczestników szybko poznało smak choroby morskiej, ale nikt nie składał broni.

Nie brakowało jednak chwil piękna. Zachód słońca, kiedy Pogoria mijała Półwysep Helski pod żaglami. Zwrot przez rufę w środku nocy, mijanki z potężnymi promami pasażerskimi, a także sterowanie jednostką, które wymagało nie tylko siły, ale też wyczucia inercji i sporego opóźnienia na sterze w porównaniu do prowadzenia małych regatowych jednostek.

– To była doba intensywnego rejsu, dodatkowo przy całkiem solidnych warunkach wietrznych. To, co zwykle realizujemy podczas rejsu trwającego 7–8 dni, tym razem musieliśmy zmieścić w 24 godzinach. Był to więc bardzo wymagający czas dla naszych zawodników, ale poradzili sobie świetnie. Moim zdaniem taki rejs doskonale pokazał, w jakich sytuacjach ich kompetencje sportowe mogą się przydać tutaj – na pokładzie dużego żaglowca – podsumowała Katarzyna Domańska, która podczas rejsu pełniła funkcję Kapitana jednostki.

– To zupełnie inne doświadczenie niż żeglowanie na małej łódce – mówił Leszek Kostański z Akademii Rozwoju Trenera i Zawodnika. – Trudne warunki, zimno i wiatr dały się we znaki, ale była to fantastyczna lekcja. Właśnie o to chodzi w naszym programie – by zawodnicy poznawali różne oblicza żeglarstwa.

Żeglarstwo jest jedno

Idea Akademii Rozwoju Trenera i Zawodnika Polskiego Związku Żeglarskiego jest prosta: żeglarstwo jest jedno. Drobna łódka regatowa i wielki żaglowiec – choć tak różne – są częścią tej samej żeglarskiej drogi. A jeśli ktoś dziś startuje w olimpijskich klasach, to jutro może być sternikiem morskim, kapitanem, instruktorem czy trenerem.

– Klasy olimpijskie mają swój kres – podkreśla Kostański – ale żeglarstwo można uprawiać całe życie. I jeszcze jeden dzień dłużej.

Kapitan Katarzyna Domańska, wiceprezes PZŻ, dodaje: – Chcieliśmy, by sportowcy zobaczyli, jak wygląda życie na pokładzie dużego żaglowca. Wyszło fantastycznie. Mam nadzieję, że będziemy kontynuować ten pomysł. 

Pogoria i żeglarska tradycja

Tuż po zakończeniu rejsu Kadry Narodowej PZŻ, w Marinie Yacht Park w Gdyni odbyła się konferencja prasowa Polskiej Organizacji Turystycznej podsumowująca sezon rejsowy Pogorii.

W konferencji uczestniczył między innymi Tomasz Chamera, wiceprezydent World Sailing:

- Polski Związek Żeglarski bezwzględnie może szczycić się takim żaglowcem i faktem, jak wspaniale jest on wykorzystywany, żeby zaszczepiać żeglarstwo wśród młodych ludzi – powiedział.

Pogoria to statek wyjątkowy – jednostka szkoleniowa Polskiego Związku Żeglarskiego, której armatorem jest Pomorski Związek Żeglarski, uczestnicząca w największych żeglarskich wydarzeniach, takich jak regaty Tall Ships Races. Tam żeglarstwo nabiera innego wymiaru – to prawdziwe święto, w którym młodzież może przeżyć żeglowanie przez „duże Ż”.

Dla młodych reprezentantów Polski doba na pokładzie Pogorii była intensywna – przepłynęli 60 mil, zmagając się z zimnem, wiatrem i własnymi słabościami. Ale jednocześnie odkryli, że żeglarstwo to nie tylko rywalizacja na małych łódkach, lecz także wspólnota, tradycja i pasja, która może zostać z nimi na całe życie.

I właśnie w tym tkwi największa wartość tej inicjatywy.

Recencje książek żeglarskich
Strona używa cookies (ciasteczek). Dowiedz się więcej do czego służą i jak nimi zarządzać. Korzystając ze strony bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na ich używanie. zamknij